Mimo dramatycznych zdarzeń zakład przetrwał i dziś należy do największych w Szczytnie.

Lata powojenne

Wraz z zakończeniem II wojny światowej nasze miasto powoli budziło się do życia. Dzięki sukcesywnie przybywającej ludności napływowej, odbudowywano zniszczone Szczytno. Miasto robiło na przybyszach przygnębiające wrażenie - główne ulice były zasypane gruzem. Większości zniszczeń nie dopełniły jednak działania wojenne, lecz swawola sowieckich żołdaków. Jednym z naczelnych zadań, jakie postawiło sobie radzieckie dowództwo, była masowa wywózka do Kraju Rad wszelkiego rodzaju dóbr z ziem rzekomo "wyzwolonych" przez Armię Czerwoną.

Dzieje fabryki mebli (cz. III)

Świadomie użyłem cudzysłowu, ponieważ do tej pory nikt jeszcze nie starał się wyjaśnić znaczenia tego słowa w odniesieniu do ówczesnych mieszkańców naszego miasta. No bo kogo miano "wyzwalać"? Niemców od Niemców?

Wracając jednak do sprawy Szczytna, to wiosną 1945 roku przedstawiało ono straszny widok: 3/4 zabudowy miasta zostało praktycznie spalone. Większość ocalałych budynków splądrowana i nienadająca się do zamieszkania i użytkowania. Podobnie wyglądały fabryczne kompleksy. Prawie wszystkie maszyny i urządzenia zostały wywiezione do Związku Radzieckiego. Sowieci w swej grabieży posuwali się do tego stopnia, że burzyli ściany, aby wydobyć z hal fabrycznych obrabiarki. Podobny los spotkał również i Leistenwerk w Szczytnie.

Cała fabryka była doszczętnie splądrowana. Na miejscu pozostało jedynie kilka starych i nienadających się do użytku obrabiarek, natomiast inne maszyny i generator prądu zostały wywiezione.

Pierwsza produkcja

Prace związane z próbą uruchomienia zakładu rozpoczęły się jeszcze w pierwszej połowie 1946 roku. Na miejscu pracowała grupa licząca około 15 osób i zajmująca się uprzątaniem hal fabrycznych i drewnianych szop. Mniej więcej w tym samym czasie zorganizowano w całym województwie zwózkę różnego rodzaju obrabiarek do drewna. Z rozbitej olejarni w Kętrzynie przywieziono lokomobilę, służącą jako źródło energii i ogrzewania. Ze spalonych tartaków w Nidzie zwożono uszkodzone obrabiarki do drewna, które na miejscu remontowano i usprawniano.

Pod koniec 1946 roku ruszyła pierwsza powojenna produkcja. Wytwarzano głównie drewniane skrzynie, które były przeznaczone do transportu butelek z oliwą i octem oraz dodatkowo produkowano rysownice kreślarskie. Z biegiem czasu asortyment produkcji się rozrósł i rozpoczęto wytwarzać ławki szkolne, stoły świetlicowe, kwaterunkowy sprzęt wojskowy oraz stolarkę budowlaną.

Na przełomie lat 1949/50 zakład zmienił profil produkcji. Przestawiono się na wytwarzanie stolarki budowlanej. Do jednych z poważniejszych zamówień w 1950 roku należało wykonanie dębowej stolarki budowlanej dla Centralnego Domu Towarowego w Warszawie. Szczycieński zakład zaistniał wówczas jako solidny wykonawca tego typu zamówień. Mniej więcej w tym samym czasie w fabryce pracowało około 200 osób.

W 1953 roku nastąpiła kolejna zmiana profilu produkcji na meble kuchenne. Stało się to dzięki przejęciu szczycieńskiego zakładu przez Zjednoczenie Przemysłu Meblarskiego w Poznaniu. Zakład został w tym samym czasie włączony do scentralizowanego planu inwestycyjnego. Priorytetowym zadaniem stało się wówczas zmodernizowanie zakładu oraz wzniesienie budynków mieszkalnych dla pracowników fabryki. Pierwszy z nich oddano do użytku już w 1954 roku, natomiast w dwa lata później uroczyście wręczono klucze lokatorom budynku sąsiadującego z Urzędem Skarbowym przy ulicy Warszawskiej.

Rozbudowa zakładu

W pierwszej połowie 1953 roku w szczycieńskim zakładzie wytwarzano około 500 kompletów kuchennych miesięcznie. Wiązało się to jednak ze zmodernizowaniem praktycznie całego parku maszynowego oraz przebudową i wzniesieniem nowych hal fabrycznych. Część ocalałych poniemieckich suszarni, które były porozrzucane po terenie całego zakładu nie nadążała ze wzrastającym z roku na rok zapotrzebowaniem. Pierwotnie dział obróbki wstępnej mieścił się w nieogrzewanej szopie, w której panujące warunki były najbardziej odczuwalne zimą. Ponadto praca w wymienionych szopach urągała wszelkim przepisom BHP: wszystkie obrabiarki - wliczając również i szlifierki! - nie posiadały wyciągów wentylacyjnych. Dodatkowo i tak już złe warunki pracy potęgowało niewystarczające oświetlenie, a czasami nawet jego brak.

Do końca 1956 roku wzniesiono nowy budynek kotłowni oraz halę obróbki wstępnej wraz z suszarniami, których łączna kubatura wynosiła 12 000 metrów sześciennych. Pod koniec lat pięćdziesiątych, na potrzeby produkcji, oddano dodatkowo do użytku nowy magazyn farb i lakierów oraz we wszystkich halach produkcyjnych wykonano betonowe posadzki i oświetlenie jarzeniowe, natomiast do wszystkich obrabiarek podłączono wyciągi.

Dzięki wprowadzonym zmianom, już w 1962 roku szczycieński zakład rozpoczął produkcję kompletów kuchennych. Niestety, większość - ponad 70% - trafiało na eksport i to nie bynajmniej na zachód, ale do Związku Radzieckiego.

W połowie lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku zakład zatrudniał już 395 osób, w tym 126 kobiet.

Łuna nad fabryką

Dobrą passę szczycieńskiej Fabryki Mebli przerwał w 1970 roku groźny pożar. Stało się to w nocy z piątku na sobotę z 22 na 23 lutego. Pożar powstał najprawdopodobniej na skutek zaprószenia ognia w pomieszczeniach szlifierni i lakierni. Żywioł rozprzestrzeniał się w błyskawicznym tempie. Pomieszczenia fabryki mebli, w których pełno było wysuszonego drewna i innych łatwopalnych materiałów, paliły się jak zapałka. Sytuacja dosłownie z minuty na minutę stawała się coraz groźniejsza. Rozprzestrzenianiu się ognia sprzyjał wiejący wówczas silny wiatr. Pożar postawił na nogi większość mieszkańców naszego miasta. Już pół godziny po zgłoszeniu, na miejscu pojawiły się pierwsze jednostki straży pożarnej pod dowództwem kapitana Edwarda Sarnickiego. Do akcji gaszenia przystąpili również i kolejarze, którzy z bocznicy wysłali dwie lokomotywy. W niespełna godzinę pojawiły się trzy kompanie ówczesnej Wyższej Szkoły Oficerskiej. Pożar udało się ugasić na krótko przed godziną czwartą nad ranem. Pożoga pochłonęła około 30% powierzchni użytkowej zakładu. Spaliła się jedna z hal produkcyjnych, część zaplecza magazynowego oraz pomieszczenia administracyjne.

Od razu rozpoczęto obudowę zakładu. Istniejący do dziś kompleks budynków, których nie przeznaczono obecnie do rozbiórki, to właśnie efekt odbudowy fabryki ze zniszczeń w 1970 roku.

Ratunek w spółce

Już od ponad 40 lat ze szczycieńska fabryką związany jest Stanisław Rejs. Swoją karierę zawodową rozpoczął 1 września 1964 roku i tak już zostało do dziś - licząc również przeobrażenie zakładu w 1990 roku w spółkę z o.o. MM International. Na skutek ówczesnych zmian gospodarczych, stało się to po prostu nieuniknione. Dzięki nieżyjącemu już Franciszkowi Wencie, który był dyrektorem Olsztyńskich Fabryk Mebli - szczycieński zakład uniknął losu Unitry Unimy.

- W 1989 roku jako szef kadr nie nadążałem z pisaniem nowych angaży dla pracowników - wspomina Stanisław Rejs. - Na początku miesiąca, ze względu na szalejące ceny, trzeba było dać 300 złotych podwyżki. W połowie miesiąca przysyłano z Olsztyna nową tabelę naliczeń stawek i angaże znów trzeba było zmieniać. Działo się to czasami po kilka razy w miesiącu. Pracownicy wyczuli, że coś wisi w powietrzu i nie był to bynajmniej dobry omen związany z przyszłością ich zakładu.

Z powodu podwyżki cen surowców: płyty i drewna - trzeba było podnieść ceny i wyrównać je do rzeczywistych cen mebli wysyłanych do istniejącego jeszcze wówczas Związku Radzieckiego. Rosjanie, nieprzyzwyczajeni do takich sum, odebrali jedynie kilka transportów mebli, po czym zrezygnowali. Rynek eksportu się załamał i wszystkie zakłady skupione w Olsztyńskich Fabrykach Mebli czekał smutny koniec. Franciszek Wenta, nie zwlekając, nawiązał kontakt z Rolfem Demuthem - głównym udziałowcem grupy Schieder.

- W 1989 roku rozpoczęły się pierwsze rozmowy na temat przejęcia i przekształcenia szczycieńskiego zakładu - opowiada Stanisław Rejs. - Każdy pracownik dostał stosowne pismo, w którym jednoznacznie musiał się określić, czy jest "za" czy też "przeciw" przystąpieniu zakładu do niemieckiej spółki Schieder Möbel.

1 stycznia 1990 roku szczycieńska Fabryka Mebli przekształciła się w jeden z zakładów największego w Europie przedsiębiorstwa produkującego meble - Schieder Möbelgruppe, która łącznie we wszystkich swoich 43 zakładach zatrudnia około 11 000 pracowników. Także w naszym mieście jest to jeden z nielicznych zakładów, który daje zatrudnienie sporej, bo liczącej kilkaset osób grupie.

Robert Arbatowski

2005.04.06