... czyli sam znany pod nazwą „po schodkach” to kolejna po pawilonie handlowym, delikatesach, Jagodzie rozpoznawalna placówka należąca do „Społem” PSS w Olsztynie Oddział w Szczytnie.

Sam jedynka...
Załoga „jedynki”, lata dziewięćdziesiąte

Sklep zlokalizowany  przy ulicy Odrodzenia 45 w budynku, który stanowi jednolitą bryłę konstrukcyjną z biurowcem przy ulicy Kościuszki 1 to adresowa ciekawostka. Ponieważ wspomniana nieruchomość położona jest na rogu i u zbiegu tych dwóch ulic. Dawniej od strony Kościuszki w budynku pod biurem był sklep z artykułami gospodarstwa domowego, później nabiałowy, a obecnie mieści się tam Bank Millenium. Natomiast sam – „jedynka”, odkąd sięgam pamięcią, był zawsze i trwa niezmiennie w centrum miast, a choć obecnie nosi nazwę sklep nr 41.

W 2006 roku „Społem” PSS w Olsztynie, prawny następna „Społem” w Szczytnie, dotychczasowym sklepom w Szczytnie nadało inną numerację, ponieważ sklepy o analogicznych numerach istniały już w Olsztynie. Dlatego wszystkie placówki handlowe w Szczytnie mają numerację poprzedzoną czwórką. Początkowo w tej numeracji nie mogliśmy się połapać, bo gdy ja mówiłam, że byłam na „jedynce”, olsztyńscy pracownicy od razu kojarzyli moją informację z innym sklepem. W efekcie zmiany zostały zaakceptowane, ale nieoficjalna nazwa placówki do dziś w Szczytnie funkcjonuje. Gdy rozpoczynałam pracę „jedynka” już istniała, a jej kierowniczką była Pani Irena Tomaszczyk. Jako sekretarka często dokonywałam tam zakupów na „zeszyt”, który po zakończeniu okresu rozliczeniowego przemieniony był w rachunek z Funduszu Reprezentacyjnego. Pewnego dnia pobiegłam na „jedynkę” po kawę, właśnie się skończyła, a ważni goście takiego napoju oczekiwali. Wpadłam do kantorka kierowniczki i nie zważając na to, że siedzi tam pan Wiktor Berezowski od razu wypaliłam, że przyszłam po kawę na potrzeby sekretariatu.

Irena Tomaszczyk, jedna z pierwszych kierowniczek Samu nr 1

Pani Irena zawsze miła, sympatyczna i uczynna, tym razem popatrzyła na mnie złym okiem i z gniewem wypaliła, że żadnej kawy dla nikogo nie ma i nie ma nawet dla samego prezesa. Natychmiast się zorientowałam, że coś jest nie tak i przepraszając, że coś pomieszałam - wyszłam ze sklepu. Woda się zagotowała i już zamiast aromatycznej kawy miałam podawać gościom herbatę, gdy nagle drzwi sekretariatu się otworzyły, a rozpromieniona pani Irenka Tomaszczyk podała upragnioną kawę. Gdy już ją zaniosłam i drzwi od gabinetu prezesa zamknęłam pani Irenka powiedziała: „Dziewczyno, gdzie ty masz rozum? Pół godziny tłumaczę pracownikowi Domu Kultury, że kawy nie mam, a ty to w jednej chwili psujesz”. To była cenna lekcja, nieważne że pana Berezowskiego znałam osobiście, bo to on do naszej firmy przychodził z biletami i zaproszeniami na spektakle, koncerty i inne organizowane w Domu Kultury imprezy, ale przecież był obcy i przy obcych, jak przestrzegała mnie pani Irena, nie należy załatwiać żadnych spraw, nawet służbowych, nawet dla samego prezesa.

Wnętrze sklepu, lata dziewięćdziesiąte

W tamtych czasach obowiązywały przydziały i taka również wewnętrzna dystrybucja nazywana „zakupami spod lady”. Przez lata krążył też śmieszny dowcip o kliencie, który pyta: „Mata kawę?” a gdy słyszy odpowiedź: „mielim”, to rezolutnie odpowiada: „to mielta, ja poczekam”. Faktycznie, w dawnych czasach sklepy „Społem”, w tym i sławetna „jedynka”, wyposażone były w młynki do mielenia kawy, a aromat mielonych ziaren sprawiał, że kubki smakowe pracowały i kawy po prostu chciały. W zbiorach archiwalnych posiadam unikatowe zdjęcie pani Ireny Tomaszczyk z czasów pierwszego zatrudnienia. Jest to zdjęcie legitymacyjne. Pani Irena wiele lat w samie przepracowała i z czasem odeszła na emeryturę, ale niestety nie zachowały się inne zdjęcia ukazujące mądrą i bardzo sympatyczną kierowniczkę. Cóż, załoga samu przez lata często się zmieniała, ale jedynka przetrwała. Ten fakt niech zobrazuje załączona humoreska wykonana przez rysownika-satyryka H. Sawkę. Więc choć załogę często wymieniamy, to dla klientów wciąż jesteśmy tacy sami i na „jedynkę” zapraszamy.

Grażyna Saj-Klocek