Pod Zespołem Szkół nr 2, otoczony jeszcze przedwojennym murkiem, rośnie sobie wiekowy klon, nie wadząc nikomu, a wprost przeciwnie. Jak mówią mieszkańcy nieodległego domu posadowionego przy ul. Polskiej 18a, to dorodne drzewo jest nie tylko ozdobą, ale i trwałym elementem przyrody, który darzą wielkim sentymentem, bo towarzyszy im od dziecięcych lat - fot. - 1. Tymczasem od kilku miesięcy wokół ZS nr 2 trwają intensywne prace budowlane, które ostatnio objęły także teren wokół wiekowego klonu. Od strony ul. Narońskiego i MDK-u postawiono elegancki płot, który części przechodniów wydał się

 

Z piłą na korzenie

 

nawet za bardzo ozdobny. Dzielili się oni z „Kurkiem” uwagami, że jest to zbyt wyszukane ogrodzenie jak na szkolną posesję, że to przesada oraz nieliczenie się z groszem. Cóż, wydaje się, że owi malkontenci nie odwykli jeszcze od siermiężności minionej epoki i to, co wygląda zaledwie porządnie już wydaje się im przepychem. Tymczasem mamy XXI w. i żyjemy w Europie, zatem nowe inwestycje powinny jakoś wyglądać. Wracając jednak do drzewa, dodajmy, że placyk wokół niego, jak i dojazd do szkoły od strony ul. Polskiej zostały wyłożone nową kostką brukową, a ponadto przebudowano także częściowo murek okalający klon. Właśnie podczas tych prac jeden z robotników przecinał spalinową piłą korzenie wiekowego drzewa i to dość pokaźnych rozmiarów - fot. 2. Zauważyli to mieszkańcy domu nr 18a. Obawiając się, że ów dorodny okaz może uschnąć na skutek takich poczynań, a być może nawet przewrócić się wprost na ich posesję, powiadomili o tym „Kurka”. W międzyczasie prosili pilarza o zaprzestanie przecinania korzeni. Niestety, ten tylko na krótko przerwał swoją robotę, aby wytłumaczyć, że ciąć mu kazano, więc nie może zaprzestać pracy i znów odpalił swoje niszczycielskie narzędzie. Jak dowiedzieliśmy się od

 

kierownictwa inwestycji, w planach jest częściowa przebudowa kamiennego murku okalającego klon i dlatego musiało to być wykonane. - Każdą powstałą ranę zabezpieczamy specjalnym płynem, a poza tym nie sądzę, aby takie duże drzewo odczuło negatywnie skutki podcięcia kilku korzeni - uspokajał nas Andrzej Drozd, szef robót. Próbowaliśmy jeszcze zainteresować sprawą Starostwo Powiatowe, ale ponieważ nic tam nie wskóraliśmy, zwróciliśmy się więc do Krystyny Lis z Urzędu Miejskiego. Niestety, na miejscu dało się zauważyć, że prace wokół drzewa zostały już zakończone. Przebudowany murek i nowo położona kostka brukowa zakryły wszelkie ślady pilarskiej roboty. - Nie widząc ile korzeni przecięto, nie jestem w stanie określić jakie może wywołać to skutki. Teraz tylko czas pokaże czy ów dorodny klon da sobie radę z okaleczeniami - skonkludowała Krystyna Lis.

PIĄTKĘ ZA TUZIN I DORODNE PRAWDZIWKI

 

Lato tak jak zaskoczyło nas niespodziewanymi upałami, tak obecnie niespodziewanie się gdzieś ulotniło, a przecież powinno trwać według kalendarza aż do 23 września. Tymczasem choć za oknem jest te kilkanaście stopni powyżej zera, wydaje się nam, że to okropny chłód, zwłaszcza gdy pada. Jak to wszystko tak szybko minęło i teraz, choć momentami bywało naprawdę upalnie, żal tej pogody. Cóż, skoro kapie z nieba i jest dość chłodno nie pójdziemy już na plażę, ale pozostaje nam przecież wyprawa do lasu. Tam podobno grzybów jest coraz więcej, wśród nich dorodne kanie, zwane też sowami, poza tym kurki, koźlaki i prawdziwki, które tylko czekają na grzybiarzy. Sporo stoisk z grzybami widać na miejskiej targowicy - fot. 3. Oferowane są na nich prawdziwki lub jak

 

kto woli borowiki po 15 zł za plastikowy pojemnik o bliżej nieokreślonej wadze. Dużo tańsze są kurki, czy koźlaki, a także smakowite kanie. Wielkie kapelusze o patelnianej średnicy (25 - 30 cm) można dostać po 1,50 za sztukę, a „hurtowo” jeszcze taniej. - Pół tuzina, promocyjnie, za piątkę - słychać przekrzykiwania grzybiarek. Największa jednak frajda jest wówczas, gdy grzybki znajdziemy w kniejach sami. Kilka dni temu do lasu wraz całą rodzinką wybrała się Beata Zielińska. Jak zwykle penetrowała lasy wokół Sasku Małego. - Samo obcowanie z naszą mazurską naturą jest już wspaniałe, a do tego dochodzą jeszcze emocje związane z wyszukiwaniem co dorodniejszych okazów - mówi Beata. No i nie zawiodła się, znalazła bowiem całą gromadę dorodnych prawdziwków, z których największy ważył przeszło pół kilo, a średnica kapelusza przekroczyła 27 cm - fot. 4.

CO PŁYWA W MAŁEJ BIELI

Choć chwilowo lato jakby odeszło, nad Małą Bielą za placem targowym widać wielu spacerowiczów, tak starszych wiekiem, jak i całkiem młodych. Nad wodnymi oczkami stoją liczne i starannie wykonane tablice informacyjno-edukacyjne, m. in. z ilustracjami rozmaitych zwierzaków i żyjątek, na które można się natknąć jeśli nie w wodzie to w szuwarach porastających te małe akweny - fot. 5. Jak widać na zdjęciu przedstawiającym pierwszy zbiornik, ten sąsiadujący z targowiskiem, wokół jest nadspodziewanie czysto i nawet woda wygląda dość klarownie. Co prawda pływaka żółtobrzeżka czy wodopójki wymienionych na planszy nie udało się nam dostrzec, są to po prostu zbyt drobne owady, ale za to widać w toni małe rybki, ślimaki i żabki. Ten teren ongiś zasiedlany był także przez pewne istoty dwunożne, ale obecnie z powodu zagospodarowania i wycięcia zakrzaczeń, osobnicy ci przenieśli się w bardziej ustronne miejsca.

KĄCIK BIESIADNY

 

Nad drugim oczkiem leżącym za komisem samochodowym rośnie spora kępa mniejszych i większych drzewek, a przy niej obok mostku widać kolejną z tablic. Ta nie przedstawia jednak mieszkańców Małej Bieli, a mówi o tym skąd biorą się zanieczyszczenia środowiska i o problemach z tego wynikających - fot. 6. I co? Cóż, nie wszyscy bywalcy tego uroczego zakątka przejęli się tymi treściami. Zaraz za mostkiem, a tuż pod planszą walają się bowiem rozmaite butelki i to nie tyle po napojach chłodzących, co rozgrzewających. Wśród tych ostatnich najliczniej występują flaszki po „Ojczystej”, czyli co jak co, ale tutaj pije się

 

 

„patriotycznie” - fot. 7. Widoki te dotyczą skrawka suchego lądu, na którym można sobie przysiąść i kryjąc się w cieniu zarośli upajać alkoholem. Porzuconych butelek nie ma jednak zbyt wiele i pozbierawszy je można by przejść nad tym do porządku dziennego, gdyby nie to, co dzieje się kawałek dalej, w głębi Małej Bieli i na jej obrzeżach sąsiadujących z tyłami ul. Leyka. Tam pośród szuwarów pływają w mętnej wodzie najrozmaitsze i to duże gabarytowo sprzęty służące dawniej w gospodarstwach domowych. Widać tam stare tapczany, elementy lodówek, pralek, telewizorów i inne niezidentyfikowane przedmioty - fot. 8. Pisaliśmy o tych wielkich śmieciach już wiosną tego roku. Teraz zbliża się jesień, a nieczystości tylko przybywa i nie widać,

 

aby cokolwiek zmierzało ku poprawie. Kiedyś w Szczytnie, jak pamiętamy, pewni ludzie zdenerwowani brakiem reakcji ówczesnych władz na postulaty dotyczące odnowienia pomnika Henryka Sienkiewicza, sami chwycili za kubły, by wypucować popiersie pisarza. Być może warto byłoby sięgnąć do tych tradycji.

M.R.P.